Kilka tygodni temu miałam okazję odwiedzić pewne osobliwe miejsce. Udałam się tam z zamiarem wybrania kilku rzeczy na wystawę mody z lat 50., która odbędzie się przy okazji warsztatów poświęconych kostiumowi filmowemu z tamtego okresu (więcej informacji o tym wydarzeniu wkrótce, a tu możecie przeczytać artykuł na temat przedsięwzięcia).
Magazyny Łódzkiego Centrum Filmowego to miejsce, które chciałam zobaczyć już od dawna. Przyznam, że mimo tego, iż wiedziałam, czego się spodziewać (przed wizytą zajrzałam na stronę ŁCF), to zobaczenie magazynów na żywo i tego, co się w nich znajduje, przeszło moje oczekiwania i nie raz wprawiło mnie w zdumienie.
Moja wycieczka rozpoczęła się od piętra z kostiumami z filmów historycznych, duża ich część to stroje książęce i szlacheckie z okresu I Rzeczpospolitej. Większość z nich została uszyta w pracowniach krawieckich Wytwórni Filmowej. W przypadków wielu z nich widać niezwykły kunszt, z jakim je wykonano - suknie mają ręcznie robione hafty, wyszyte złotymi nićmi, materiały, z których zostały odszyte to często aksamity, jedwabie czy futra sobolowe.
Część zbiorów funkcjonuje już jako eksponaty zabytkowe. Są to na przykład bogato zdobione kostiumy z "Królowej Bony".
Na pewno pamiętacie piękną Annę Dymną w roli Barbary Radziwiłłówny |
Oprócz kostiumów na piętrze tym dostępne są także dodatki - nakrycia głowy z różnych okresów historycznych oraz peruki.
W tej części magazynów króluje porządek i wszystko jest świetnie opisane. Kostiumy są w bardzo dobrym stanie, uporządkowane i wyeksponowane na odpowiednich stojakach.
Ilość zgromadzonych tutaj ubrań robi naprawdę oszałamiające wrażenie. Są sukienki, spódnice, bluzki i żakiety, płaszcze, futra, halki oraz suknie ślubne. Oprócz ubrań, magazyn ten przechowuje także dodatki.
Gdy stanęłam przed półkami wypełnionymi torebkami i kapeluszami, zaniemówiłam. Nie dlatego jednak, że poraziła mnie zgromadzona tam kolekcja, ale przeraził sposób ich przechowywania.
Słomkowe czy filcowe kapelusze, upchnięte jedne na drugich, już nigdy nie odzyskają swojego kształtu. Tak samo jak torebki, piękne skórzane kuferki czy cudne wiklinowe koszyczki, zdefasonowane, krzyczące o ratunek.
Przy tych półkach spędziłam chyba najwięcej czasu, powtarzając sobie w myślach, aby niczego stąd przez przypadek nie zabrać. Zgromadzono tutaj bieliznę - pastelowe pasy do pończoch, gorsety, stożkowe staniki. Same cuda!
Pozostałe dodatki, takie jak ozdoby do włosów, szale czy przepiękne rękawiczki także leżą w nieładzie na półkach, zakurzone, pozbawione pary. One także mówiły do mnie "Zabierz nas do domu".
Na koniec zajrzałam jeszcze do magazynów z rekwizytami, w których zgromadzono ponad 60 tysięcy różnego rodzaju rzeczy! Są tutaj trumny, repliki zabytkowych mebli, wyroby z tkanin, biała broń, przeróżne chorągwie, obrazy. I wiele, wiele więcej.
Większość zgromadzonych tutaj rzeczy pokrywa gruba warstwa kurzu. Szkoda zrobiło mi się zwłaszcza kolekcji butów z lat 1930 - 1970. Wiele modeli idealnie odnalazłoby się w mojej garderobie.
Sami przyznacie, że wygląda to bardzo upiornie, ja miałam dość jednoznaczne skojarzenie... |
Kufry, walizki i pudełka na kapelusze - wiele w opłakanym stanie.
Metalowe pudełka na ciastka i inne wyroby nie tylko cukiernicze |
Puderniczki, cygarniczki, stare lusterka, fajki oraz fifki |
Telefony z ebonitu, stare aparaty i inne sprzęty codziennego użytku |
No dobra, to radio też chciałam zabrać |
Po wizycie w magazynach Łódzkiego Centrum Filmowego doszłam do kilku niewesołych wniosków. Po pierwsze, sposób przechowywania większości kostiumów i rekwizytów woła o pomstę do nieba. Zdaję sobie sprawę, że wynikiem takiego stanu rzeczy jest brak odpowiednich środków finansowych, które pozwoliłyby na odpowiednie składowanie tych rzeczy. Potrzebne jest miejsce oraz dokładne opisanie wszystkich zgromadzonych rekwizytów oraz kostiumów. Przydałaby się baza online, która pozwoliłaby na szybkie odnalezienie szukanego produktu.
Po drugie, ubrania czy dodatki zgromadzone w magazynach maja wartość historyczną. Wyroby sprzed 60 czy 70 lat należy traktować z większym szacunkiem, nie tylko dlatego, aby mogły posłużyć przyszłym produkcjom filmowym, ale także dlatego, że po prostu na to zasługują.
Dlaczego ŁCF nie organizuje wystaw związanych z produkcjami filmowymi, z poszczególnymi okresami w modzie, dysponując tak bogatymi zbiorami? Byłby to nie tylko zastrzyk finansowy, ale także stworzenie możliwości podzielenia się swoją kolekcję z odwiedzającymi.
Szkoda, że Łódź kojarzona z przemysłem filmowym nie potrafi dostatecznie wykorzystać drzemiącego w tym mieście potencjału.
Cieszę się, że mogłam odwiedzić to niesamowite miejsce i obcować ze sporym wycinkiem naszej kultury.
No comments:
Post a Comment